środa, 11 listopada 2015

O tym, że Przygoda z książką dla książki nie zawsze oznacza coś dobrego!

 Kolejne dwa tygodnie minęły lotem błyskawicy. Ostatnio nie mam zbytnio czasu na pisanie postów, z różnych względów. Ale najwyższa pora wygospodarować dłuższą chwilę, bo Przygody z książką domagają się postu! Dziś nie będzie o konkretnej książce. Dziś będzie o bałaganie. Dziś będzie o destrukcji. Dziś będzie o tym, że nasze książki wyglądają jakby przebiegło po nich stado hipopotamów i o tym, dlaczego to jest dobre :)

 Książek mamy dużo. Od zawsze otaczały Chłopca i Dziewczynkę. ustawione są na najniższych półkach, tak, aby Smyki same mogły po nie sięgać i się z nimi oswajać, zapoznawać. "Citać".


 Po czytaniu, Chłopiec stara się układać książki. Różnie to wychodzi ;)





 Swego czasu miałam okazję oglądać u znajomych książki piękne jak z księgarni. Tfuuu! Jak prosto z magazynu! Ani jednej naderwanej kartki, ani jednego zagiętego rogu. Żadnych śladów paluchów czy używania. Nasze książki w większości wyglądają jakby przebiegło po nich stado hipopotamów. Przebiegło, podeptało, przeżuło. Dzikie stado hipopotamów, które uczy się przewracać kartki okazując przy tym zero delikatności. 

 Był taki czas podczas mojej ciąży z Dziewczynką, że musiałam leżeć. Nie zawsze wtedy byłam w stanie opanować artystyczne zapędy Chłopca...





 Samodzielne czytanie wiąże się ze stratami typu podarte i pogniecione kartki, zagięte rogi, podarte okładki...






 Czasem książkę "się" ugryzie. Czasem się na niej posadzi pupę... Ale, ale to wszystko jest dobre! Dobre są te podarte kartki, choć bolą szczególnie mocno, gdy dotykają najpiękniejszych książek. Dobre są te pogryzione grzbiety i zagięte rogi. Dobre jest trzymanie książki pod poduszką i czytanie na nocniku. Dobre jest to, że leżą wszędzie. Można je układać w nieskończoność, małe łapki i tak roznoszą je po całym domu z okrzykami "Czytać! Czytać! Citać!" I siadamy. I czytamy. I chłoniemy książki całymi sobą. I rozwijamy tę miłość do książek i potrzebę otaczania się ich magią.







 Najwspanialszy widok to ten, gdy jeszcze w piżamach przychodzą do naszego łóżka taszcząc różne książki i każą sobie czytać :)



 Zachęcam do zapoznania się z innymi Przygodami z książką :)

https://dzikajablon.wordpress.com/2015/10/12/przygody-z-ksiazka-3-blogi-w-projekcie/

31 komentarzy:

  1. Książka "wymęczona" to książka z historią..

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uważam, że lepsze książki zużyte niż nieużywane. Aż szkoda tych nowych, które tylko stoją na półkach. Chociaż staram się, żeby w miarę szanować książki, by nie walały się po dywanie. A najbardziej podobavmi się, że od razu widać po zniszczeniach, jaka książka jest ulubiona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też staramy się szanować książki. Nie wszystkie nasz pozycje wyglądają jak przeżute przez psa ;) Ale generalnie przy dwójce małych dzieci trzeba być przygotowanym na straty ;) I fakt, te najbardziej ukochane, najwięcej razy czytane są najbardziej "zużyte".

      Usuń
  3. U nas jakoś się nie niszczą za mocno, choć czytamy codziennie (też często na pobudkę dostaję książką 😊). Udało mi się zaszczepić Młodemu szacunek do książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad szacunkiem do książek cały czas pracujemy. Chłopiec i Dziewczynka to jeszcze małe stwory. Gdy Chłopiec pokolorował książkę, miał nieco ponad rok. Widzę, że z tygodnia na tydzień wraz z miłością do literatury rośnie szacunek do książek.

      Usuń
    2. mam podobnie jak Joanna (Ogarniam Wszechświat) - czyli minimum zniszczeń, ale podejrzewam inne wytłumaczenie
      jasne, że trzeba uczyć szacunku, ale na początku ważne jest przede wszystkim pilnowanie - a to, żeby się strona nie porwała, a to, by kredka, albo nożyczki nie były za blisko...
      nam - mamom jedynaków - łatwo mówić! :)

      Usuń
    3. Podejrzewam, że nie bez znaczenia jest też temperament i wiek dzieci :) Przy dwójce ciężko upilnować... Ale na prawdę, nie wszystkie nasze książki są w stanie agonalnym ;)

      Usuń
  4. Książki nas budzą i usypiają - dziewczynki uwielbiają słuchać różne historie, czytać także próbują ale szczególnie te sztywne książki dla maluchów. Z ich kondycją różnie bywa, jednak te aktualne pozycje jakoś bardziej szanują. Choć rogi zadarte także się zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kartoniaki też cieszą się szczególną sympatią :)

      Usuń
  5. U nas jest segregacja - po całym domu walają się książeczki, których mi nie żal z różnych względów (no wiecie, tania książka), a na półkach grzecznie poukładane leżą te, których kondycji pilnuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Mrówka Zofia też na razie stoi na najwyższej półce. I Kieszonki baaardzo pilnuję, bo jest piękna!

      Usuń
  6. Przewspaniały post!!! a to "citać" jest rozczulające :)
    miałam trochę zapędów, żeby tak strasznie dbać o książki córki, ale różnie to wychodzi, w końcu powiedziałam sobie, że najcenniejsze, że dziecko książki kocha i używa, a nie czy one wyglądają jak w księgarni ;-) a sposoby układania na półce, faktycznie, bywają intrygujące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Też mi serce drga za każdym razem, gdy słyszę "citaj mi!" :)

      Usuń
  7. Moja corka bardzo dba o swoje ksiazki, nie musze wiec ich pilnowac jakos specjalnie. "Citac" <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dużo zależy od wieku i temperamentu dzieci. Niestety, ja muszę pilnować książek, ale cieszy mnie, że miłości do książek w naszym domu jest dużo :)

      Usuń
  8. Lepsze książki podarte, porysowane i pogniecione niż... no właśnie, jakiś czas temu byłam u znajomych i jak zwykle w wolnej chwili podglądałam jakie mają książki, wypatrzyłam jakąś perełkę, wyciągam z półki, otwieram a tam... sklejone fabrycznie strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, nawet nikt z dorosłych się nie pofatygował, aby obejrzeć :D Według mnie książki są do korzystania, a nie do stania na półce... A tych porysowanych mamy tylko jedną ;)

      Usuń
  9. Janek ma piękną, zadbaną biblioteczkę, półki - jak piszesz - jak w księgarni
    ale nieskromnie powiem, że to głównie moja zasługa... i "pokuta" za dziesiątki książek, które nie przetrwały w domu rodzinnym od dzieciństwa naszej trójki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak poukładam nasze książki, to biblioteczka wygląda imponująco. Ale taki układ nie trwa długo ;) Nauka szacunku do książek ciągle w toku. I leczenie przypadkowych zniszczeń ;)

      Usuń
  10. Nawet mi nie przypominaj. Ilość zmasakrowanych książek w naszym domu doprowadzała mnie swojego czasu do szału - zwłaszcza że uwielbiam książki rozkładane i ruchome, z których tak łatwo coś wyrwać!
    Teraz już jest lepiej, choć ciągle zdarza im się coś naderwać. Dlatego te najcenniejsze księgi trzymam na wysokich półkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że uczą się szacunku :) Moje na przykład nie bazgrają po maminych kolorowankach :D No i niektóre księgi mieszkają wysoko ;)

      Usuń
  11. My mamy książki "zaczytane" na amen. Szczególnie te, które przypadły dziewczynce do gustu. Widać po nich użytkowanie, czasem za bardzo, ale co zrobimy, jak również "citamy" po kilkadziesiąt razy na dzień, dzień w dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skądś to znam... Kończymy czytać jakąś księgę, a z Dziecia wydobywa się "Jeszcze raz" i a piat od nowa. Ostatnio na topie jest "Plastusiowy Pamiętnik" - Dziewczynka prosi o czytanie go codziennie.

      Usuń
    2. Moja odkurzyła swoją książkę obrazkową o kotkach, mało czytania, ale jak już zaczniemy... to na okrągło.

      Usuń
  12. Mój syn ma lekką obsesję i z wielką pieczołowitością dba o książki. Piękne to jest gdy dwulatek równiutko układa swoje ukochane książki i nie każdemu pozwala je dotykac:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopiec też miał okres takiej obsesji, ale mu przeszło ;)

      Usuń
  13. uwielbiam te zadbane książki no ale wiadomo tylko te używane mają duszę:) a te nie używane stoją w księgarniach jeszcze ihih

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie sposób by wszystkie książki w domu były jak nowe. Chyba że ktoś je kupuje jako ozdobę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Heh, Toś podejście do książek ma różne. Potrafi po nich chodzić, co doprowadza mnie do szewskiej pasji... A jednocześnie z pietyzmem przewraca każdą stronę w książkach papierowych. Zdarzyło jej się naderwać w swoim życiu trzy strony jak dotąd, wszystkie posklejane, świadczą o tym, że książka używana :) Pilnujemy jej jednak dość mocno, żeby dziecięca energia nie rozerwała książki na amen, ale to tylko kiedy przestaje ją czytać i zostawia na podłodze, bo w trakcie lektury jest ok. Serce mi rośnie też, bo ostatnio zaczęła niektóre książki odkładać na półkę <3 Więc istnieje szansa, że wędrowanie po książkach się skończy :P

    Słodkie te twoje maluchy, kawko :*

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie :)