Zbliżający się koniec roku sprzyja podsumowaniom. Kto co zrobił. Ile zarobił. Ile przeczytał. Lub wypił. Kto miał ciekawsze pomysły. Kto był częściej czytany. Co komu wyszło. Lub nie.
Nie lubię i nie robię takich podsumowań. Nie robię noworocznych postanowień, których i tak trzymamy się przez tydzień, góra dwa. Koniec roku nie stanowi jakieś przełomowej daty. Z końcem roku kończy mi się kalendarz. Trzeba go wymienić na nowszy, ładniejszy, pojemniejszy, niezapisany. Nie kończy się żadna era, nie ma "BUM". Kończy się rok. Jak co roku.
I jak co roku, jak co miesiąc, jak co dzień, jestem wdzięczna.
Za moje Dzieci. Za Chłopca i Dziewczynkę. Za ich zdrowie. Za ich rozwój. Za ich pomysły. Za ich miłość.
Za mojego Męża. Za jego cierpliwość. Za jego pomoc. Za jego miłość.
Za moją Mamę. Za jej dobre słowo. Za jej pomoc. Za jej miłość.
Za moich Przyjaciół. Za ich wsparcie. Za poczucie humoru.
Za ludzi, których los postawił na mojej drodze.
Za możliwości.
Za otwarte furtki.
Za książki.
Za kolorowanki.
Za czas na wypicie ciepłej kawy.
Za dość pieniędzy by na kawę, książkę i kolorowanki wystarczyło.
Za każdy dobry dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie :)