Dziś jest ten dzień, kiedy na blogu powinien pojawić się świeżutki wpis z cyklu Dziecko na warsztat. Temat styczniowy, to geografia.
Ten miesiąc był dla nas, hmm, powiedzmy, pełen niespodzianek. Dlatego wybaczcie, ale warsztat jest ubogi, aż wstyd. Nie będę się tłumaczyć, po prostu napiszę, że miałam za dużo innych rzeczy na głowie, aby myśleć o projekcie i móc się na nim odpowiednio skupić. Rozbiegane myśli ciężko pozbierać.
Ale, ale, nie zostawiamy Was z niczym. Chcę Wam pokazać, jak wiele uczymy nasze dzieci, nawet jeśli wydaje nam się, że nic nie robimy. Nawet wtedy, kiedy nie robimy NIC szczególnego.
W trakcie naszych styczniowych podróży przerobiliśmy pojęcia kierunków świata. Naszą najbardziej szaloną podróż tego roku zaczęliśmy w Krośnie (południowy-wschód Polski) kierując się na zachód, czyli do Krakowa. A stamtąd już tylko na północ do domu Babci. Na podręcznej mapie zaznaczyliśmy z Chłopcem te trzy strategiczne punkty. Łatwo nauczył się, że domek Babci Eli jest na północy, a dom Babci Jasi na południu Polski. Po drodze Chłopiec dopytywał o to, w jakiej miejscowości się znajdujemy. Podróż była długa, a my mieliśmy dużo czasu na rozmowy i oglądanie mapy. Tym sposobem:
- mieliśmy okazję poznać nazwy większych miejscowości na naszej trasie;
- uczyliśmy się gdzie jest północ, południe, wschód i zachód;
- dowiedzieliśmy się, że Warszawa jest stolicą Polski (choć nie zawsze tak było);
- rozmawialiśmy o tym, jakie zwierzęta mieszkają w jakich regionach Polski.
- dowiedzieliśmy się, że Warszawa jest stolicą Polski (choć nie zawsze tak było);
- rozmawialiśmy o tym, jakie zwierzęta mieszkają w jakich regionach Polski.
Wszystko w rozmowach w warunkach samochodowych ;)
Po powrocie do Krakowa, Tata pokazał Chłopcu na mapach (internetowej i papierowej), jaką trasę przebyliśmy. Mieli okazję poćwiczyć pojęcia kierunków świata oraz nazwy miejscowości.
Naszą przygodę z geografią uwieńczyliśmy oglądaniem atlasów Polski i świata. Robiliśmy to już w warunkach domowych, dlatego mogę pokazać wam atlasy na zdjęciach ;) Atlasy opatrzone są opisem regionów Polski oraz kontynentów. Opisy te przestudiowaliśmy dokładnie. Utrwaliliśmy sobie też nazwy i położenie większych miast Polski oraz kierunki świata.
Zapraszam do odwiedzenia innych blogów biorących udział w projekcie :)
nauka w terenie zawsze zostawia więcej w pamięci niż ślęczenie nad stołem. Fajnie że sie udało
OdpowiedzUsuńSwieta prawda! Nie zdajemy sobie sprawy jak duzo dzieci ucza sie nawet nie wiedzac o tym. Dzieci poznaja swiat bez przerwy, nie musimy nic robic! Najwazniejsze to im nie przeszkadzac! Dziecko które spedza popoludnie na zabawie w parku czy spacerze po lesie, moze nauczyc sie wiecej niz jego rowiesnik, ktory wszystkie popoludnia spedza na zajeciach dodatkowych.
OdpowiedzUsuńNina - bardzo mądrze piszesz... :-)
OdpowiedzUsuńTeoria połączona z praktyką to fajny pomysł... A jak dzieciom coś po tym w główkach zostaje to tylko się cieszyć :-)
muszę zakupić swoim chłopcom takie atlasy - my polecamy puzzle - MAPA ŚWIATA, MAPA POLSKI I MAPA EUROPY - może Europa jest dla trochę starszych dzieci - 200 elementów ale i tak dla nas są ok :) Dusia
OdpowiedzUsuńNauka mimochodem wychodzi zwykle najlepiej i dziecko najwięcej z tego zapamiętuje ;) Widzę to nie tylko po mojej gwieździe, ale też po innych znajomych dzieciach. Bardzo fajnie, że mimo mnóstwa przeciwności daliście radę i to całkiem fajnie zrealizować temat! W końcu chodzi głównie o to, żeby potomek czegoś się nauczył :)
OdpowiedzUsuńPS. Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło jak najlepiej i reszta roku okazała się znacznie lepsza niż jego początek :*
I o to chodzi! Bo najłatwiej przyswajalną nauką jest życie:) Ps. Fajnie mieć babcie w dwóch przeciwległych krańcach Polski - i to tych atrakcyjnych. Z tą babcią nad morze, a z tamtą babcią w góry... Faaajnie:)
OdpowiedzUsuń