środa, 8 lipca 2015

Wycieczka do szpitala, czyli tylko dla ludzi o mocnych nerwach

Dziś tekst dla ludzi o mocnych nerwach! Takich, co to niczego się nie boją i Bear Grylls może im buty czyścić. Dla takich, dla których utrzymanie rodziny za 17 zł to nie wyzwanie! Uwaga! W teście mogą pojawić się nagłe, zupełnie niespodziewane zwroty akcji.

Ale od początku. Ukąsił mnie kleszcz. Jest adrenalina. Ale to w sumie żadna atrakcja, żadna tragedia, żadne wyjątkowe wydarzenie. Przy wyjmowaniu w ciele pozostała główka. Doza adrenaliny się zwiększa.



Jako odpowiedzialna matka dwójki dzieci postanowiłam zasięgnąć porady i pomocy lekarskiej. No może raczej medycznej, bo pomoc mądrej pielęgniarki też by mnie zadowoliła. W tym celu, zaraz po porannej kawie, udałam się do miasta słynącego z reggae festiwal. Jest tam szpital i oddział chorób zakaźnych, gdzie i choroby kleszczowe leczą. Czekam grzecznie w kolejce do rejestracji. Ludzie ze skierowaniami rejestrują się na najbliższe terminy. Grudzień. Grudzień 2016...
Moja kolej. Pani z recepcji odsyła mnie do lekarza, który z oburzeniem stwierdza, że on się takimi rzeczami nie zajmuje. Co najmmiej jakbym prosiła o lewatywę. Mam iść do tzw ambulatorium, bom nie miejscowa. 
Idę. W ambulatorium przemiła pani ratownik burczy, że to nie u nich! Oni się takimi rzeczami nie zajmują! A kto się zajmuje? Do przychodni jechać (przez pół miasta) i tam do hmmm ona w sumie nie wie do kogo, ale na pewno nie w szpitalu, tylko w przychodni takie rzeczy. 
Jadę do przychodni. Cierpliwość zgubiłam na światłach. Miejsc postojowych brak. Kręcę się i cudem lokuje moje maleńkie kombi na ostatnim wolnym miejscu. Czkam w kolejce do rejestracji. Przychodzi pani z pieskiem. Nikt nie zwraca jej uwagi. Wciska się w kolejkę, a potem uprzejmie mnie przepuszcza podsłuchując i komentując moją sprawę. Pani w okienku się dziwi dlaczego Panią ze szpitala odesłali? Tam Pani musi jechać. Do poradni chirurgicznej. Ponieważ koncept chirurga jest dla mnie logiczny kiwam głowa. Jednocześnie przeklinam wszystkich wcześniejszych odsyłaczy oraz cała przychodnię, w której też jest poradnia chirurgiczna. Ale nie, jam jest obca, przyjezdna, w przychodni nikt się mną nie zajmie. W duchu poprzysięgam, że jak chirurg w szpitalu mnie nie przyjmie będę okupować jego gabinet. Albo z bezsilności zaleję korytarz łzami. 
Wracam do szpitala, znów poszukiwania miejsca, poszukiwania poradni, stanie w kolejce do rejestracji. W rejestracji słyszę jak wyjdzie pacjent, proszę wejść i zapytać lekarza czy wyjmie. Stoję, czekam. Czuję palący wzrok tych, co od rana siedzą w kolejce, mimo że zapisani na 15. Bo może uda się wcześniej. Do nienawistnego wzroku dołączają się przemiłe komentarze typu "pan tu nie stał" i "gdzie bez kolejki". Tłumaczenia nie mają sensu, tylko podsycają złości i złośliwości. Czekam. Jest, jest, jest zgoda lekarza. Oł je! Przyjmie mnie dziś! Nie za pół roku! Mogę iść czekać w kolejce do rejestracji! Normalnie, marzyłam o tym!
Formalności załatwione. Czekam. Pielęgniarka wywołuje mnie do zabiegowego. Cóż za satysfakcja! Przed tryskającą jadem panią z kolejki! Być nie może! Kładę się na leżankę i czekam. Resztki kleszcza ogląda jedna pielęgniarka, druga. Chirurg robi drapu-drapu, szuru-buru i po resztkach. A przynajmniej on już ich nie widzi, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że regularnie odwiedza okulistę. I to nie w celach prywatnych.
Sprawa załatwiona. Chciałoby się rzec/napisać "szybko, sprawnie i na temat", ale... ale może by tak było, gdyby od razu pokierowano mnie w odpowiednie miejsce. W obecnej jednak sytuacji pozostaje mi być wdzięczną, że nie odesłano mnie do Krakowa. 


A dla Was mam kilka praktycznych wskazówek odnośnie kleszczy oraz korzystania z pomocy medycznej poza miejscem zamieszkania:

1. Kleszcze należy usuwać jak najszybciej, gdy tylko je zobaczymy. Wtedy jest duża szansa na wyciągnięcie paskudnika w całości i uniknięcie zakażenia (TAK! Nawet jeśli kleszcz jest nosicielem choroby). Kleszcza wyciągamy delikatnie ujmując go palcami/pinceta w miejscu jak najbliżej naszej skóry i delikatnie pociągając ku górze. NIE chwytamy za brzuszek! NIE uciskamy! NIE smarujemy masłem, smalcem ani nie zalewamy woskiem! NIE, bo kleszcz zwymiotuje to co ma w sobie i odda nam wirusy i bakterie - nie o to nam chodzi. Można również użyć zwykłej strzykawki. Nakładamy ją na kleszcza, ściśle do skóry i pociągamy tłok strzykawki do góry. Próżnia pomoże nam pozbyć się niechcianego gościa. Pamiętajmy, że im szybciej wyjęty kleszcz, tym lepiej!

2. Miejsce po ukąszeniu ZAWSZE odkażamy. Octaniseptem, spirytusem 70%. Odkażamy i tym sposobem minimalizujemy ryzyko zachorowania na choroby kleszczowe, nawet jeśli pajęczak był nosicielem!

3. Niektórzy boją się wyciągać kleszczy. Pamiętajcie, że wtedy możecie się zgłosić do lekarza pierwszego konfliktu i on ma obowiązek Wam pomóc. Pewnie oddeleguje do tego pielęgniarkę. Ważne, że otrzymacie pomoc! Gdy jesteście na urlopie, udajcie się do najbliższego NZOZu i tam mają obowiązek Wam pomóc.

4. Jeśli nieszczęśliwym trafem nie uda się kleszcza usunąć w całości (zdarza się to dość często) mamy prawo szukać pomocy medycznej. Jeśli macie dużo cierpliwości zdajcie się na ślepy los, czyli zapytajcie np. na izbie przyjęć - jest duża szansa, że pokierują Was źle. WAŻNE: resztki, kawałki kleszcza powinien wyciągać chirurg. Jak jesteście w obcym mieście, proponuje od razu udać się do lekarza tej specjalności. I to najlepiej w poradni chirurgicznej w szpitalu.

5. Gdy Was zbywają rwijcie włosy z głowy, przeklinajcie, barykadujcie się w gabinecie chirurga! Pomoc Wam się należy i nikt nie ma prawa Wam jej odmówić!

6. Po ukąszeniu kleszcza obserwujemy nasze ciało. Niepokojące są regularne kręgi lub koła pojawiające się na ciele. Jest to tzw rumień i nie musi wystąpić w miejscu ukąszeni, ale może pojawić się gdziekolwiek na ciele. Rumień może wystąpić nawet w wiele miesięcy po spotkaniu z kleszczem. To charakterystyczny objaw boreliozy i gdy się pojawi, należy zgłosić się do lekarza.
Zwracamy też uwagę na objawy grypopodobne, nudności i wymioty, które mogą pojawić się nawet 4 tygodnie (zwykle 8-14dni) po ukąszeniu. Z takimi objawami udajemy się pilnie do lekarza informując go też o przygodzie z pajęczakiem. To z kolei objawy sugerujące kleszczowe zapalenie opon mózgowych/mózgu.

7. Dla uspokojenia (mam nadzieję) dane statystyczne ze strony Państwowego Inspektoratu Sanitarnego: Łącznie w Polsce w roku 2014 r. zarejestrowano 13 875 przypadków zachorowań na boreliozę oraz 197 przypadków zachorowań na kleszczowe zapalenie mózgu.  

8. Nawet jeśli choroba nas dopadnie (bo przecież może tak się zdarzyć, tfu tfu, oby nie!), jak najszybciej podejmijmy leczenie! Jest szansa na całkowite pozbycie się zarazy!

Pragnącym zwiększyć swoją wiedzę, polecam:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie :)