To był ciężki dzień.
Taki zwyczajny. Niechęć do ubierania. Kłótnie przy śniadaniu. Chłopiec przedrzeźnia Dziewczynkę. Dziewczynka próbuje ugryźć Chłopca. Żelek kopie karuzele z motylkami.
Bałagan. Sprzątam. Odkurzam. Układam. Zmywam. Piorę. Prasuję. Wszędzie jest bałagan. Książki leżą wszędzie. Pod kanapą znajduję zawieruszoną kredkę. Pluszowy miś leżakuje na parapecie.
Jedzenie. Wiecznie głodni i wiecznie nie chcą jeść. Nie to! Nie ten kolor! Nie ten kubek! Nie takie! Chcę, chcę, chcę! Najlepiej żelki na śniadanie, lody na obiad i gumy do żucia na kolację. Gotuję, dogadzam, a oni najchętniej chrupki kukurydziane i groszek z puszki.
Proszę. Dużo proszę. Usiądź prosto. Nie jedz kredek. Wyjmij paluszki z buzi. Nie bij siostry. Jedz. Nie krzycz. Nie rzucaj piłką w telewizor. Może pobawicie się w swoim pokoju? Może pobawimy się w króla ciszy? Choć przez minutę... Przez pół...
Czasem wieczorami płaczę.
Ze zmęczenia.
Z bezsilności.
Ze smutku.
Ze szczęścia.
Jak ja Cię rozumiem! :)To co napisałaś, jest takie prawdziwe <3
OdpowiedzUsuńNie mamy jeszcze dzieci, ale chorującą teściową. Wieczny chaos i brak czasu są mi jednak znane. Znane i bliskie jest też płakanie z bezradności i zmęczenia. Czemu ta doba ma tylko 24h, przecież do spania potrzeba 10 :)
OdpowiedzUsuńW momentach bezsilności mi zawsze pomaga kubek gorącej świeżo-zmielonej kawy :)
OdpowiedzUsuń