Gdy byłam dzieckiem, książek było niewiele. I prawie wszyscy wychowywaliśmy się na podobnych publikacjach. Wiersze Brzechwy, Akademia Pana Kleksa, seria Poczytaj mi mamo, Pyza na polskich dróżkach... Większość rodziców zdobywała te, i inne, tytuły w pocie czoła. Stali w kolejkach, prosili o pomoc rodzinę i znajomych. Dzięki temu my mogliśmy cieszyć się literaturą na światowym poziomie. Głównie polską... Choć zdarzały się wyjątki.