Dobrze pamiętam, jak rok temu z wielkim brzuchem pętałam się po
mieszkaniu. Nie mieliśmy jeszcze zbyt wielu mebli, ani dobrego
internetu. Pamiętam, jak zapomniałam o wężu od pralki i zalałam
łazienkę. Pamiętam skurcze i to, że Dziewczynka zaczęła się źle czuć -
dopadła ją jelitówka. Mnie też dopadła, jakiś czas później na sali
porodowej ;) A syn mój śpieszył się na świat tak bardzo, że nie zwracał
uwagi na skurcze, nie patrzył na konwenanse i w kilka minut miałam go
przy sobie. Małą oślizgłą kulkę pełną życia i radości. Mojego Żelka. Z
krzywą głową, parchatym noskiem. Przez kilka dni nie wydawał dźwięków,
płakał bezgłośnie wykrzywiając usta w grymasie bólu.
Dziś mija rok. Po tamtej kulce pozostało bystre spojrzenie i serduszko pełne radości życia. Nauczył się tak wiele. Siebie i nas.
To
nie był łatwy rok. Za nami wiele łez - smutku i radości. Myślę, że
przed nami jest ich znacznie więcej ;) I oby tych łez ze szczęścia było
więcej :) Idź, syny, zdobywaj świat :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie :)